Strasznie dawno nie pisałam, bo.... tak się jakoś układało moje życie. Ciągle w biegu, stresie i jakimś zaczarowanym świecie chaosu. Szukam drogi, mojej własnej pełnej ludzi, zadań, celów i miłości.
Tyle się zmieniło. Tak bardzo dużo, że mnie samej trudno to ogarnąć.
Najdziwniejsze jest to, że ostatni wpis po skasowaniu wszystkiego - jedyny zresztą wpis jest z 2016 r. - ze śledzika. Niesamowite. To chyba dla mnie jakaś magiczna chwila. Mojego męża też poznałam w śledzika. Więc to dobry czas na zaczynanie czegoś nowego.
Dziś znowu śledzik - a ja stoję na rozdrożu i próbuję zweryfikować moje plany na życie. Zacząć realizować marzenia. Muszę iść do przodu - zrobić krok ku spełnieniu. Intuicja mi podpowiada, że jestem już tak blisko celu i odkrycia tego, co tam jest za rogiem.
Ciągle szukam drogi...... potrzebuję chyba jakiegoś kopa. Dużo czytam, analizuję, dokształcam się.
Nie bez powodu zamieściłam te zdjęcia koni. One mnie inspirują i dają energię i moc. Mają taką klasę, czystość, moc!!!! Biegną po wodzie i kopytami po wodzie brodzą. Jako dziewczynie znad morza taki widok przynosi ulgę i cudowne skojarzenia. Uwielbiam konie i wodę. Niech więc się dzieje.